Genesis, Księga Rodzaju, pierwsza księga Biblii, zaczyna
się od opisu stworzenia, trudno jednak ten opis czytać, nie mając wrażenia że
to jakieś pobożne opowiadanie dla „maluczkich”. Słońce, gwiazdy, oceany, bydło
domowe i człowiek, wszystko gotowe w ciągu kilku dni i to z niczego. Z drugiej
strony zaawansowana nauka opisuje to inaczej, brzmi mądrzej, mówi o ewolucji wszechświata
i ewolucji na ziemi, trwających miliardy lat. Jak to więc jest, w który opis wierzyć?
Posłużę się tutaj cytatami z różnych wypowiedzi ostatnich papieży: Rozum ma
za zadanie objaśniać prawdy objawione. Wiara nie jest aktem ślepego
posłuszeństwa, nie boi się pytań czy wątpliwości. Wiara bez rozumu przekształca
się łatwo w mit czy przesąd. Trzeba więc starać się zrozumieć, nie cofać
się do pokiwania głową, że autor tak sobie wymyślił.
W skócie o tym aspekcie moich
myśli: Nuka doszła do wniosku że życie biologiczne na ziemi rozpoczęło się w środowisku
wodnym i dopiero z tego środowiska wyszło na ląd w postaci gadów, latających gadów
i kolejno coraz bardziej rozwiniętych organizmów. A co o tym opowiada Biblia? W
piątym dniu stworzenia morza zaroiły się rybami, potem były ptaki, płazy i różne
gady, w kolejnym pojawiły się inne zwierzęta. W obydwu relacjach życie wyszło z
morza, z wody, i ewoluowało do coraz doskonalszych form, aż do homo.
Moja myśl sięga znowu do Księgi
Rodzaju, do opisu stworzenia i upadku człowieka. Adam i Ewa mieli synów, jeden
z nich zabił drugiego. Na Boży wyrok zabójca skarży się, że ktokolwiek go
spotka, może go zabić. Tutaj właśnie mam pytanie, skąd się ci inni, ci „ktokolwiek”
wzięli? Widocznie już byli ewolucyjnie przygotowani do jakiegoś rozeznania
dobra i zła. Istoty bez takiej świadomości nie dążyły by do wymierzenia
sprawiedliwości, do odwetu na sprawcy zła. Może Bóg
dawno temu stworzył człowieka „z prochu ziemi”, pozwolił by ewolucja
ukształtowała go do właściwego etapu i wówczas tchną w jego nozdrza
tchnienie życia i odtąd człowiek stał się istotą żyjącą. Istotą żyjącą, to
znaczy mającą świadomość swego życia.
Czytam o różnych nowych odkryciach odpowiednich nauk i patrzę jak się to wszystko ma do opisów
biblijnych, nie tylko tych o stworzeniu. Oto, jak dotąd, żadne z odkryć
dotyczących naszej przeszłości nie zanegowało niepodważalnie opisu biblijnego właściwych
im czasów, wręcz przeciwnie,
wielekroć okazuje się, że te opisy są potwierdzane danymi np. z archeologii.
Czy nie może być tak, że te różne gatunki naszych pra-pra-pra przodków, ci
homo…jacyś tam, istotnie
powstały w drodze ewolucji, w kolejnych „dniach stwarzania” (ale ta ewolucja
też zaistniała z Bożej woli) i na pewnym etapie ich rozwoju Bóg obdarzył je
naszymi, ludzkimi cechami. Księga Rodzaju mówi przecież że Bóg stworzył Adama z
prochu ziemi i tchnął w niego ducha życia. Z prochu ziemi, a więc z tego
co już stworzył poprzednio. Autor Księgi nie znał się na genetyce i
darwinizmie, ale pisał pod natchnieniem Ducha Świętego i opisał sprawy istotne,
to znaczy, że wszechświat i człowiek w nim zostali stworzeni przez Boga. Nie
wnikał w szczegóły techniczne i w jaki sposób. Pisał dla wszystkich,
niezależnie od ich poziomu wiedzy i od czasów, w których żyją, istotne było, i
jest nadal, że to wszystko jest Bożym dziełem. Do wiedzy „technicznej”, jak to
się odbywało, nauka teraz dochodzi różnymi sposobami i stopniowo poznaje
fragmenty procesu.
Zastanawia mnie też źródło
wiedzy autora o ich charakterze i kolejności. Nie zmienia moich rozważań fakt,
że wiele elementów tego opisu mogło być zaczerpniętych z innych, poza
biblijnych źródeł. Pytanie skąd autor, lub te źródła poza biblijne, to wszystko
wiedział, skoro przecież go przy tym nie było - on, jako człowiek, został
stworzony na samym końcu procesu, zarówno tego w opisie biblijnym, jak i
naukowej ewolucji. On tego na własne oczy nie widział. Malo prawdopodobne by była
to tylko jego wyobraźnia, nawet wsparta opowieściami innych ludów. Czy mogły mu
to podpowiedzieć ufoludki z kosmosu? A skąd one by się wzięły, skoro na samym początku
był tylko wszechogarniający chaos (Biblia i nauka są w tym zgodne)?
Skoro to, co odkrywa nauka,
jest tak bardzo zbieżne z zapisem Biblii, to trudno przypisywać ten zapis
wybujałej fantazji autora; ta zbieżność powinna być tematem poważnej refleksji,
nawet dla wielkich sceptyków. Ten Opis powstał pod natchnieniem Ducha Świętego.
Na koniec bardzo polecam książkę
Marii Szamot, Genesis – czy ktoś w to jeszcze wierzy? – wydawnictwo WAM, Kraków 2003. Jest to teologiczna filozoficzna analiza pierwszych
jedenastu rozdziałów Księgi Rodzaju, jak można rozumieć każdy z wersetów, jaki
jest jego głębszy przekaz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz